WEST END VILLAGE
West End | Edinburgh
55.90° N, 3.19° W
On some afternoons there's this urge to grab your camera, throw your bag over your shoulder and wander the streets. Today I find myself in West End Village, in Edinburgh – a place where the past blends seamlessly with the present. Every building seems like a picture backdrop for photography.
Atholl Crescent Lane
I began my exploration at Atholl Crescent Lane. It's a street that may initially remind you of the famous Circus Lane (a hotspot for Instagrammers in Edinburgh) but without the usual hustle and bustle. As dusk approaches it transforms into something exuding a hint of film noir ambiance. Standing in the midst of the lane I lower myself to capture the scene from an angle... Click! There it is – Atholl Crescent Lane bathed in the glow of the setting sun as it caresses the cobblestone street. I'm always on the lookout for that moment when light and shadow dance harmoniously.
Shandwick Place
Next stop is Shandwick Place – always buzzing with activity. Commuters rushing home bustling bus stops, tram lights flashing by. An abandoned bike leans against a while an evening jogger passes by. However this is a pause, on my journey as my true destination awaits on William Street.
William Street
There stands my favourite slanted streetlamp beckoning me closer.I'm not sure about the backstory of it. Maybe a car bumped into it. Perhaps the designer had a day or a vivid imagination. The lamp seems like it's on the verge of toppling over. That's what gives it its charm. I take out my camera. Try to snap a photo of its shape. In the background I hope to capture something like a bicycle or an elderly lady strolling by with a bag full of groceries. I waited for around 10 minutes. Nothing -nobody passes , which is pretty unusual for this neighbourhood.
Melville Street
head towards Melville Street next. Whenever I'm here I feel like I've stepped into a noir movie scene. The streets are quiet and elegant lined with townhouses boasting doors.. Those doors. On one property there are these intriguing red doors that seem to hold a fascinating tale behind them. Who resides here?. Maybe it's the gateway to some world? I snap the picture playing with the contrast between the stone and vibrant red colour. These types of shots are like poetry to me as a photographer.
Every individual possesses something of a quality that draws me back to this spot in Edinburgh. The West End Village appears unassuming at first blending in with the rest of the city. A shift in perspective reveals its enchanting charm.
-
Są takie popołudnia, kiedy po prostu musisz wziąć aparat, zarzucić torbę na ramię i wyruszyć na ulicę. Dziś padło na West End Village – jedno z tych miejsc w Edynburgu, gdzie historia spotyka się z nowoczesnością, a architektura wydaje się być idealnie skrojona pod kadr.
Zaczynam od Atholl Crescent Lane. To jedna z tych uliczek, która na pierwszy rzut oka wydaje się zupełnie przypominać sławetną Circus Lane (najbardziej Insagram'owana ulica Edynburga) lecz bez tłumu ludzi, ale o zachodzie słońca zamienia się w coś innego ma pewien klimat Noir. Stoję na środku ulicy, kucam, by złapać jak najniższy kąt i… bam! Mam to. Panorama Atholl Crescent Lane, z delikatnym światłem zachodzącego słońca w tle, które leniwie otula brukowaną uliczkę. Zawsze szukam tej jednej chwili, kiedy światło i cień tworzą ten idealny balans.
Ruszam dalej, Shandwick Place – tu zawsze coś się dzieje. Ludzie spieszący do domów, zatłoczone przystanki, światła tramwajów. Opuszczony rower, wieczorny biegacz. Ale to tylko przystanek na trasie, bo moim celem jest William Street. A tam czeka na mnie ulubiona lekko krzywa latarnia. Nie wiem jaka jest historia czy uderzył w nią samochód uderzył, albo projektował, ale chyba miał wyjątkowo zły dzień albo po prostu trochę za dużo wyobraźni. Latarnia wygląda jakby zaraz miała się przewrócić, ale to właśnie czyni ją taką wyjątkową. Wyciągam aparat i próbuję uchwycić jej absurdalny kształt. W tle staram się złapać coś charakterystycznego – może jakiś rower, albo starszą panią przechodzącą z siatką pełną zakupów. Czekam 10 min i nic nietypowe jak na tę część miasta. Idę dalej, w stronę Melville Street. Tutaj zawsze czuję się trochę jak w filmie noir. Ciche, eleganckie ulice, kamienice z wysokimi drzwiami. No właśnie – drzwi. Na jednej z posesji zauważam te tajemnicze, czerwone drzwi. Wyglądają jakby za nimi kryła się jakaś niesamowita historia. Kto tu mieszka? A może to przejście do jakiegoś sekretnego świata? Łapię kadr, grając kontrastem między ciemnym kamieniem a intensywną czerwienią. Takie ujęcia to czysta poezja dla fotografa.
Każde z nich ma w sobie coś unikalnego, coś, co sprawia, że chce się wracać do tego zakątka Edynburga. West End Village to miejsce, które na pozór jest zwykłym fragmentem miasta, ale wystarczy tylko spojrzeć z odpowiedniego kąta, by odkryć jego ukryte piękno.
scription text goes here